- To o czym chciałeś ze mną porozmawiać?- zapytał Remus gdy już siedzieli w salonie.
- Chodzi o to, że... - Teddy nie dokończył bo do pokoju wpadła Tonks. Dosłownie wpadła bo potknęła się o próg.
- Cześć i czołem ponownie - powiedziała Nimfadora wstając z podłogi. - Syriusz powiedział, że was tu znajdę.
- A powiedział może, że chcemy porozmawiać - zapytał Ted.
- Przeszkadzam wam? - na to pytanie tonks przestała się uśmiechać.
- Nie, właściwie to lepiej. Wolałbym porozmawiać z wami razem - przyznał Ted.
- To super - Nimfadora usiadła na oparciu fotela Remusa. - To teraz mów mamie co ci leży na sercu.
- Chodzi o to, że....
Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę - powiedziała Nimfadora.
Do pokoju weszłą Lily.
- Babcia chce żebyście przyszli na kolację.
- Teraz? A nie możemy przyjść za chwilę? - zapytał Teddy.
- Nie - odpowiedziała dziewczynka.
- Dobra, chodzimy - stwierdziła Tonks. Kiedy Potterówna wyszła powiedziała do syna.- Później porozmawiamy, dobrze?
- Okej.
- Molly, co od nas chciałaś? - zapytała Dora wchodząc do salonu.
- Bardzo się cieszę, że mamy gości, ale chciałbym wiedzieć jak się tu znaleźliście.
- Dzieci poszedł do gabinetu wujka Harry'ego i znalazły tam jakaś klepsydrę - pospieszyła z wyjaśnieniami Victoria. - Nie mam pojęcia co to mogło być.
- Może to był zmieniacz czasu - podsunęła pomysł Hermiona.
- Może, ale zmieniacze zostały zniszczone na długo przed naszym urodzeniem - powiedziała Weasley. - Jeszcze za czasów waszej nauki w szkole.
- Wujek Harry kiedyś mówił, że to on razem z przyjaciółmi je zniszczył - wtrącił się Ted.
Hermiona otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale pani Weasley jej przerwała.
- Dobrze, już dobrze, możecie kontynuować - poprosiła pani Weasley.
- Klepsydra zaczęła się kręcić i rozbłysło światło. I nagle znaleźliśmy sie tutaj - powiedział Teddy. - Znaczy w waszym roku.
- Wiecie jak wrócić? - zapytała Tonks.
- Nic mi nie przychodzi do głowy - powiedziała Victoria.
- Mnie również - dodał Edward.
- Ciociu Hermiono, a ty wiesz, jak mamy wrócić? - zwróciła się Lily do Granger.
- Niestety nie - odparła dziewczyna.
- Dziwne - powiedziała Rose. - Pierwszy raz słyszę, żebyś czegoś nie wiedziała.
Wszyscy w kuchni zaśmiali się, a Hermiona spłonęła rumieńcem.
- Późno się zrobiło - ogłosiła Molly. - Dzieci, idźcie już spać.
Zewsząd rozległy się protesty. Pani Weasley ciężko westchnęła i rozejrzała się po smutnych buziach wnuków i zbuntowanych twarzach dzieci.
- Jeśli pójdziecie spać teraz, to jutro zrobię czekoladę.
Protesty od razu ucichły i dzieci ruszyły do swoich pokoi, a za nimi pani Weasley.
- Kto chce herbaty? - zapytała Tonks, podnosząc się z krzesła. Na jej pomysł większość zareagowała z aprobatą. - Pójdę zrobić.
- Pomogę pani - zaoferowała Victoria i zniknęły kuchni.
Po jakiś czasie do salonu wróciła Molly oraz wybranki obojga Lupinów. Wyglądało na to, ze Tonks i Victoria bardzo dobrze się dogadywały. W momencie gdy tace z kubkami z herbatą znalazły się na stole, rozległy sie wrzaski pani Black.
- Ciekawe kogo niesie o tak później porze? - zdziwił się Artur.
Remus poszedł do holu i po chwili wrócił razem z Albusem Dumbledorem.
- Witajcie - przywitał się dyrektor.
- Co pana tu sprowadza? - zapytał Bill.
- Alastor powiedział, żebym przyszedł jak najszybciej - Albus rozejrzał się po pokoju i zauważył Teda oraz Victorię. - Kim jesteście, jeśli wolno mi spytać?
- To, dyrektorze, jest Victoria i Ted - powiedział Artur. - Przybyli z przyszłości.
- Z przyszłości, powiadasz - dyrektor zamilkł na chwilę. - Wiecie jak macie wrócić do swoich czasów?
- Nie, profesorze - odpowiedział Teddy.
- Jutro zwołamy zebranie Zakonu i spróbujemy wam pomóc. Wybaczcie, ale teraz muszę wracać do szkoły.
Dobranoc.
~*~*~*~*~*~*~*~*~
Nimfadora kręciła się w łóżku. Poprawiła poduszkę, nakrywała i odkrywała się na zmianę. Wcześniej wypiła kubek gorącej czekolady. Nic nie pomogło. W końcu Tonks zrezygnowała z prób zaśnięcia. Założyła różowe, puchate kapcie i szlafrok, i wyszła ze swojego pokoju. Powędrowała korytarzem i zatrzymała się przed drzwiami. Przez szpary sączyło się swatało. Zapukała.
- Proszę - usłyszała i otworzyła drzwi.
Pokój był skromnie urządzony. Szafa, komoda, regał na książki, biurko i łóżko. Na podłodze znajdował się ciemny dywan. Pod oknem stało łóżko. Ściany były pomalowane na niebiesko. Mimo skromności, sypialnia miała swój urok.
- Tonks? - Remus podniósł głowę znad książki, którą czytał, siedząc w łóżku. - Stało się coś?
- Nie mogę spać - wyznała. Podeszła do mężczyzny i położyła się obok niego. Lupina wyraźnie krępowała jej bliskość. - Daj spokój, przecież nie gryzę.
- W przeciwieństwie do mnie - powiedział cierpko Remus.
Tonks spojrzała na niego z rezygnacją.
- Dobrze, że Teddy nie jest takim pesymistą, jak ty.
- Skąd wiesz? - zdziwił się mężczyzna.
- Victoria mówiła.
- Co ma Victoria do Teda? - zapytał Remus, głupiejąc coraz bardziej.
Nimfadora wzruszyła rękoma w geście załamania.
- Faceci na prawdę są tępi i ślepi - oznajmiła cierpiętniczym głosem.
Lupin spojrzał na nią nic nie rozumiejąc.
- Nie ważne. Czemu nie możesz spać?
- A jak myślisz?
- Ted - zgadł Remus.
- Dokładnie.
Przez chwilę milczeli, nie wiedząc co powiedzieć.
- Spotyka sie z Victorią - powiedział nagle Dora.
- Serio?
- Serio, serio. Chcesz wiedzieć co jeszcze powiedział mi Vicki? - zapytała Tonks, uśmiechając się.
- No, mów.
- Nie powiem ci - Nimfadora pokazała Lupinowi język.
- Tonks - powiedział Remus z udawanym oburzeniem.
- Bardziej się ucieszysz, jeśli jutro sie dowiesz - rzuciła na swoja obronę, Dora. - Mogę zostać?
- Jak nie będzie ci przeszkadzało światło, to możesz.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Victoria siedziała przy stole w kuchni i piła herbatę. Nieświadomie pogłaskała się po zaokrąglonym brzuchu. Uśmiechnęła się na myśl, że rośnie w niej nowe życie. Miała dopiero osiemnaście lat, ale na przyszłe macierzyństwo cieszyła się ogromnie. Było jej smutno z jednego powodu. Ted jeszcze z nia nie rozmawiał na temat dziecka. Nie była zła, co to to nie. Jej chłopak pierwszy raz widział swoich rodziców. Miał prawo sie nimi nacieszyć.
Nagle usłyszała kroki. Drzwi otworzyły się i stanął w nich Teddy. Victoria wstała z miejsca i podeszła do zlewu. Młody Lupin podbiegł do niej i przytulił się do jej pleców.
- Przepraszam, skarbie - wyszeptał Victorii do ucha. - Powinienem był wcześniej z tobą porozmawiać. o nas i o naszym dziecku. Nie gniewaj się na mnie.
- Nie gniewam - Victoria odwróciła się do chłopaka i pocałował go. - A ty jesteś na mnie zły?
- Czemu miałbym być zły? - zdziwił sie Lupin.
- Nie prosiłeś się o dziecko w wieku dwudziestu lat.
- Kochanie, nie wiem czy wiesz, ale wiatropylna, to ty nie jesteś.
- Więc się cieszysz? - zapytała z nadzieją Vicki.
- Jak wariat - szepnął i złożył jej ustach delikatny pocałunek.
Ted zaczął przeszukiwać kieszenie. Wyjął małe pudełeczko i ukląkł przed swoja dziewczyną. W pudełku znajdował się skromny, ale śliczny pierścionek.
- Victorio Weasley, kocham cie nad życie i szaleje za tobą. Pragnę być z tobą do końca życia, na dobre i złe. Obiecuję dbać o ciebie i nasze dziecko - chłopak an chwile przerwał, by spojrzeć na swoja ukochaną. W oczach Victorii zalśniły łzy. - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją zoną?
Vicki pokiwała głową. Teddy wsunął an jej palec pierścionek. Dziewczyna otarła łzy i przytuliła się do swojego narzeczowego.
- Kocham was - powiedział Lupin, całując Victorię w czoło.
- A my ciebie - głos dziewczyny drżał od wzruszenia.
Pomysł - cud, miód i orzeszki. Tak w duuużym skrócie.
OdpowiedzUsuńCo prawda nie jestem wielką fanką nowego pokolenia (oprócz Teda) a także Victorii (o czym Fiona już wie), ale ten tekst przypadł mi do gustu.
Jeżeli mogę się do czegoś przyczepić - a Fiona mnie zna, nie mogłabym się nie przyczepić - to do tego, że Zakon jakoś zbyt łatwo przyjął do wiadomości to, że dzieciarnia jest w przyszłości. Szczególnie do Szalonookiego mi to nie pasuje. Przecież ten facet był gotów zaatakować śmietnik! Na pewno nie uwierzyłby na słowo w to, że grupa dzieci przyleciała z przyszłości i twierdzi, że są dziećmi niektórych członków Zakonu.
Czekam na ciąg dalszy
Pozdrawiam
Świetne <3
OdpowiedzUsuń