piątek, 30 października 2015

Podroż w czasie cz.4

      Tonks poczuła, że leży na czymś twardym. Otworzyła oczy i zobaczyła Remusa. Spała, opierając się o jego tors. Przez chwilę zastanawiała się, jak znalazła się w sypialni przyjaciela.
      Zmarszczyła brwi i zaczęła sobie wszystko przypominać. Nie mogła spać, więc poszła do pokoju Lupina.
     Spojrzała za okno. Słońce dopiero wschodziło.
     Miała mętlik w głowie. Nie wiedziała skąd od razu uwierzyła w to, co powiedział Teddy. Tak samo jak nie wiedziała skąd u niej pewność, że chłopak jest jej synem. Po prostu wiedziała. Miała przeczucie, że Ted nie kłamie.
     Bardziej martwiła się o Szalonookiego. Wczoraj nic nie mówił, bo Molly mu na to nie pozwoliła. Ale dziś zapewne będzie miał jakieś pretensje i będzie chciał dzieciaki przesłuchać.
     Remus poruszył się niespokojnie. Dziewczyna pogłaskała go po siwiejących włosach.
     Uważała Lupina za przyjaciela i nie mogła pojąć, jak można być takim pesymistą. Znała go miesiąc, a już miała dość tego jego debilizmu. Tak dobrze wszyscy czytają, Nimfadora uważała Remus za skończonego debila. Bo jak można dawać się tak poniżać? Ba, Remus sam o sobie źle mówił. Myślał, że skoro choruje na likantropię to jest nikim. "Jestem biedny, stary, niebezpieczny, nikt mnie nie kocha. I bardzo dobrze, bo która kobieta chciałaby się związać z wilkołakiem." Jego lamentowania nie było końca. Próbowała razem z Syriuszem przekonać go, że jest kimś ważnym i im na nim zależy. Nic z tego nie poskutkowało. Dalej gadał te swoje wymysły.
     Lupin przekręciła się na bok i obudził się. Spojrzał na Tonks i podparł się na łokciu.
- Co ty tu robisz? - zapytał, ziewając.
- Wczoraj wieczorem przyszłam, bo nie mogłam spać - przypomniała mężczyźnie, Dora. - I nocowałam tutaj.
- Faktycznie - Lupin wrócił do poprzedniej pozycji i zamknął oczy. - Która godzina?
      Tonks spojrzała na zegarek, który wskazywał za pięć ósma.
- Zaraz ósma. Zbieramy się na śniadanko? - zapytała wesoło.
- Za chwilę - Remus wtulił się w poduszkę.
- Czyżby ktoś się nie wyspał?
- Tak. Ja. Przez ciebie - odpowiedział Lupin i naciągnął na siebie kołdrę.
- Jak przeze mnie?-  oburzyła się Tonks.
- Normalnie. Całą noc się wierciłaś, gadałaś przez sen i kilka razy prawie spadłaś z łóżka. Trzy razy byłaś po wodę w kuchni.
- Oj przepraszam. To idziemy na to śniadanie?
- Za kwadrans.
     Nimfadora wstała z łóżka i podeszła do półki na książki. Spojrzała na tytuły. "Tę czytałam, tę też, tę mam, tej nie lubię." Po kilku minutach bezowocnych poszukiwań, zawiedziona aurorka wróciła do ciepłego posłania. Szturchnęła Remusa w ramie. Mężczyzna jęknął niezadowolony, ale odwrócił się do Nimfadory.
- Co chcesz?
- Jest dziesięć po. Idziemy?
- Możemy.
     Dora wyskoczyła z łózka i podeszła do fotela, na którym zostawiła swój szlafrok. Jej ulubiony, puszysty, różowy szlafroczek. Na nogi założyła kapcie. Od szlafroczka różniły się tym, że były w czarno - białe krówki.
      W czasie gdy Tonks się ubierała, Remus usiadł i przetarł twarz rękoma.
- Zaczekasz na mnie na korytarzu?
- Oczywiście - zawsze wesolutka Nimfadora wyszła z pokoju w podskokach.
     Lupin podszedł do szafy i wyciągnął stare dżinsy i zieloną koszulę.
- Jakim cudem ona jeszcze nic sobie nie zrobiła, spadając z łóżka, to ja nie wiem.
     Po chwili Lupin wyszedł ze swojej sypialni.
- Już się ubrałeś? - zdziwiła się Dora.
- Tak. A ty nie idziesz się przebrać?
- Nie, po co?
     Rozmowę przerwały im kroki piętro wyżej i gwizdanie.
- To chyba Syriusz - szepnął Remus.
- Co powiesz na małe przedstawienie? - zaproponowała była Puchonka
- Jakie znowu przedstawienie? - wystraszył się Lupin. Niektóre pomysły dziewczyny było, jakby to powiedzieć, dość szalone.
- Zobaczysz.
      Syriusz pojawił się na schodach. W tym momencie Dora zarzuciła Remusowi ręce na szyję i pocałowała go. Lupin zamarł. Po kilku sekundach przełamał się i objął w pasie oraz oddał pocałunek.
- Ejże! - wykrzyknął Black, gdy zauważył przyjaciela i kuzynkę. - Co tu się wyprawia, do cholery?
      Para niechętnie się do siebie oderwała.
- Syriuszu, nie obraź się - zaczęła mówić Tonksówna, na pozór spokojnie.- Ale czy nikt cię nie nauczył, że nie wolno wtrącać się w sprawy innych ludzi!
- Właśnie, Łapa - wtrącił się Lupin, nagle rozumiejąc co dziewczyna miała na myśli, mówiąc " przedstawienie". - Tak nie wolno.
- Ale, przecież wy... - zaczął Syriusz.
- My z Dorą idziemy na śniadanie. Spotkamy się w kuchni - Remus bardziej przytulił do siebie dziewczynę i poprowadził w stronę schodów.
      Black nie ruszył się ani o centymetr i w szoku wpatrywał się w miejsce, w którym zniknęli jego przyjaciele.
      W tym czasie wilkołak i metamorfomag weszli do kuchni. Zastali tam syna i córkę Billa. Victoria zajęła sobie miejsce na kolanach chłopaka. Na widok nastolatków Remus i Nimfadora wybuchnęli śmiechem. Młodzi spojrzeli na nich ze zdziwieniem.
- Co was tak bawi? - zapytał Teddy, jednak jego rodzice zaczęli się śmiać jeszcze bardziej.
- Może zrobię im herbatę? - zaproponowała Weasley i podeszła do kredensu.
- Nie.. nie.. trzeba... - powiedziała Tonks między napadami śmiechu, zginając się w pół.
      Nagle Tonks przestał się śmiać i rzuciła się Victorii na szyję. Obie zaczęły piszczeć i bardzo szybko mówić.
       Remus usiadł obok Teda.
- Rozumiesz coś z tego - wilkołak zaciął się na chwilę, szczując odpowiedniego słowa. - pisku?
- Piąte przez dziesiąte - odparł jego syn. - Ale chyba chodzi to, że zaręczyliśmy się z Victorią.
- Moje gratulacje. Ślub to poważny krok. Ile jesteście razem?
- Cztery lata.
- Szmat czasu.
- Nie zapomniałeś czegoś powiedzieć? - wtrąciła się Tonks.
- O, jak miło - powiedziała Remus. - W końcu zwróciłyście na nas uwagę.
- Którą odwróciłyśmy na jakieś pięć minut - odezwała się zgryźliwie Dora.
- To o czym zapomniałeś powiedzieć? - zapytał Remus, zwracając się do syna.
- O tym co wczoraj ci powiedziałam - odezwała się Nimfadora.
- Powiedziałaś jej? - zapytał z wyrzutem Teddy.
      Victoria podeszła do narzeczonego, usiadła mu na kolanach i zrobiła minę niewiniątka.
- Chyba się na mnie nie gniewasz?
       Edward ciężko westchnął.
- Nie gniewam.
- Wytłumaczy mi ktoś o co chodzi? - zadał pytanie starszy Lupin.
- Jestem w ciąży - oznajmiła Victoria.
- To by tłumaczyło, czemu tak szybko bierzecie ślub - na te słowa Nimfadora uderzyła mężczyznę w głowę. - Auć! To bolało!
- Miało boleć, idioto - warknęła Dora.
- No, dobra, a teraz na poważnie - powiedział Remus, masując głowę. - Bardzo się cieszę z waszego szczęścia.
- I dlatego zależało mi na tym żeby z tobą porozmawiać. Chciałem się dowiedzieć, czy wnuk wilkołaka, może odziedziczyć po nim likantropię.
     W kuchni zapadła nieprzyjemna cisza, a atmosferę można było kroić nożem.
- Jesteś wilkołakiem? - Remus  zadał nurtujące go pytanie.
- Nie.
     Ojciec Teda zamyślił się na chwilę i zaczął wyłamywać sobie place.
- Wydaje mi się, że wasze dziecko byłoby wilkołakiem, jeśli ty byś nim był. Stuprocentowej pewności niestety nie mam - powiedział ostrożnie.
      Teddy'emu spadł kamień z serca. Nigdy nie czuł odrazy do wilkołaków, wręcz przeciwnie, z jednym nawet się przyjaźnił. Niby wiedział, że zostanie ojcem od niecałej doby, ale już zdążył się namartwić za wszystkie czasy.
- Jedliście już ? - zapytała Tonks.
- Zaraz coś przygotuję - oznajmił Remus. Zerwał się z krzesła i poszedł do lodówki.
- Trochę nie pasuje na śniadanie, ale może chcecie rybę? - zaproponował wilkołak.
     Victoria rozpłakała się żałośnie. Całą trójka spojrzała na nią ze zdumieniem.
- Vicki, co się stało? - spytał Edward, przytulając do siebie narzeczoną.
- Biedna rybka! - dziewczyna wtuliła się w Teda i jej słowa były stłumione. - Żyła sobie spokojnie, miała rodzinę, a tu nagle ktoś ja złowił. Jak można być tak okrutnym?
- Czyli nie chcesz ryby? - zadał pytanie Remus.
- Nie! - Weasley podeszła da przyszłego teścia i ...
     Plask!
     Victoria uderzyła Remusa w twarz. Wilkołak miał cały czerwony policzek.
- Jest pan okropny! - teraz nie płakała, tylko krzyczała na całą kuchnię. - Jak pan mógł zrobić coś takiego biednej bezbronnej rybce?
- Ale ja ją tylko upiekłem w panierce - zaczął się bronic Lupin.
      Twarz nastolatki rozjaśnił uśmiech. Jedynym śladem po wybuchu płaczu były łzy an policzkach.
- W panience? Uwielbiam rybę w panierce!
      Dziewczyna wybiegła z kuchni w podskokach. Teddy wpatrywał się drzwi, za którymi zniknęła jego narzeczona.
- Co to było? - zapytał się rodziców.
- To była twoja dziewczyna, której zaczęły się humorki ciążowe - oznajmiła Tonks.
- Humorki ciążowe? - jęknął chłopak.
- No wiesz, zachcianki, płacze, wrzaski i tym podobne - wtrącił Remus.
- I tak do porodu - dodała Dora.
- Ludu - Edward schował twarz w ręce. - 
      Teddy'ego opuścił dobry humor. Jeśli tak mają wyglądać następne miesiące, to będzie bardzo ciężko. Z jednej strony to zaczął się najszczęśliwszy okres w jego życiu. Ale jeśli Victoria będzie zachowywał się tak jak przed chwilą, to....
      Młody mężczyzna wzdrygnął się na wspomnienie płaczącej dziewczyny. Nie lubił, gdy płakała. Ba, nienawidził gdy płakała jakakolwiek kobieta. Kiedy był mały wiele razy widział, jak jego babcia wylewała morze łez z tęsknoty za córką i zięciem. I dlatego obiecał sobie, że nigdy nie dopuści do tego by jakaś kobieta płakał przez niego.
     Ted wstał od stołu i podszedł do drzwi.
- Gdzie idziesz? - zapytała jego mama.
- Do Vicki.
      Puchon wyszedł z kuchni i skierował się w stronę schodów.Na pierwszym piętrze przed drugimi drzwiami na lewo stała pani Weasley i pukała w nie.
- Victoria? - Molly trzymała błękitny materiał. - Victorio, otwórz.
- Co się stało, pani Weasley? spytał Teddy, podchodząc do kobiety.
- Nie ma  pojęcia - odpowiedziała ze zdenerwowaniem. - Przyniosłam jej to, żeby mogła się ubrać. Ale jak tylko zobaczyła sukienkę, to rozpłakał się i zatrzasnęła mi drzwi pod nosem.
- Niech pani da mi te sukienkę, spróbuję z nią porozmawiać.
- Dziękuję ,Teddy. Naprawdę jesteś bardzo miłym uprzejmym i grzecznym chłopcem - Molly uśmiechnęła się do niego. - Ale jeśli zrobisz coś mojej wnuczce to gorzko tego pożałujesz. Mam pięciu synów, którzy na pewno staną w obronie bratanicy. 
- Słucham?
- Jestem matką. Widzę jak na siebie patrzycie. Idę obudzić dzieci.
      Kobieta weszła schodami na drugie piętro. Teddy delikatnie zapukał do drzwi.
- Vicki? Otworzysz mi?
    Ze strony dziewczyny nie było żadnej reakcji.
- Skarbie, proszę, wpuść. mnie.
      W zamku coś kliknęło. Lupin nacisnął klamkę i wszedł do środka.
      Był to mały pokoik z dwoma oknami, sąsiadującymi ze sobą. Ściany były zielone z srebrnymi wzorami. W sypialni znajdowało się wielkie loże, dwie szafy, biurko i stolik. Na podłodze leżał szary dywan. Na pierwszy rzut oka widać było, ze tutaj mieszkał jakiś ślizgon.
     Vicki siedziała na łóżku. Nogi miała podkurczone i obejmowała je ramionami. Na jej policzkach widać było ślady łez, a jej oczy były zaczerwienione.
      Chłopak usiadł obok mniej i przytulił.
- Co się stało? - zapytał cicho, całując ja w czoło. - Ta sukienka jest śliczna, wiec nie rozumiem dlaczego rozkleiłaś się na jej widok.
- Jest ładna, ale ma rozmiar S - wymamrotała dziewczyna i znów zaczęła płakać.
- No i? - Puchon wyjął chusteczkę z kieszeni i podał ją Weasley.
 - A już się nie mieszczę w rozmiar S - odparła, ocierając łzy. - Ja nie chcę być gruba. Chcę być piękna.
- Ależ jesteś piękna.
- Tylko tak mówisz - odparła osiemnastolatka.
- Mówię to, ponieważ jesteś najpiękniejszą, najcudowniejszą, najmądrzejszą kobietą jaka chodziła, chodzi i będzie chodzić po tej planecie.
- Naprawdę tak uważasz? - przyszła pani Lupin pociągnęła nosem.
- Oczywiście - Teddy objął twarz dziewczyny dłońmi.
- I nie przeszkadza ci, ze przytyję? - chciała się upewnić Victoria.
- Nie i nigdy nie będzie - zapewnił mężczyzna. - Kocham cię bez względu na to jak wyglądasz.
- Dziękuję. Kocham cię.
- Wiem, skarbie, wiem. A na sukienkę jest jedno proste zaklęcie.
- Jakie? - zainteresowała się dziewczyna.
      Ted machnął różdżką, a materiał zwiększył się o o dwa rozmiary.
- Sprawdź czy pasuje.
        Nastolatka założyła sukienkę. Lupinowi zaparło dech w piersiach. Jego narzeczona wyglądała pięknie. Sukienka sięgała jej do kolan i nie miała rękawów, a od pasa w dół była rozkloszowana. Do tego idealnie na niej leżała. Teddy uśmiechnął się na widok lekko zaokrąglonego brzucha Victorii. Błękit materiału podkreślał kolor oczu nastolatki.
- I jak? - zapytała niepewnie Weasley.
- Pięknie.

środa, 7 października 2015

Podróż w czasie cz.3

- To o czym chciałeś ze mną porozmawiać?- zapytał Remus gdy już siedzieli w salonie.
- Chodzi o to, że... - Teddy nie dokończył bo do pokoju wpadła Tonks. Dosłownie wpadła bo potknęła się o próg.
- Cześć i czołem ponownie - powiedziała Nimfadora wstając  z podłogi. - Syriusz powiedział, że was tu znajdę.
-  A powiedział może, że chcemy porozmawiać - zapytał Ted.
- Przeszkadzam wam? - na to pytanie tonks przestała się uśmiechać.
- Nie, właściwie to lepiej. Wolałbym porozmawiać z wami razem - przyznał Ted.
- To super - Nimfadora usiadła na oparciu fotela Remusa. - To teraz mów mamie co ci leży na sercu.
- Chodzi o to, że....
      Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę - powiedziała Nimfadora.
     Do pokoju weszłą Lily.
- Babcia chce żebyście przyszli na kolację.
- Teraz? A nie możemy przyjść za chwilę? - zapytał Teddy.
- Nie - odpowiedziała dziewczynka.
- Dobra, chodzimy - stwierdziła Tonks. Kiedy Potterówna wyszła powiedziała do syna.- Później porozmawiamy, dobrze?
- Okej.
- Molly, co od nas chciałaś? - zapytała Dora wchodząc do salonu.
- Bardzo się cieszę, że mamy gości, ale chciałbym wiedzieć jak się tu znaleźliście.
- Dzieci poszedł  do gabinetu wujka Harry'ego i znalazły tam jakaś klepsydrę - pospieszyła z wyjaśnieniami Victoria. - Nie mam pojęcia co to mogło być.
- Może to był zmieniacz czasu - podsunęła pomysł Hermiona.
- Może, ale zmieniacze zostały zniszczone na długo przed naszym urodzeniem - powiedziała Weasley. - Jeszcze za czasów waszej nauki w szkole.
- Wujek Harry kiedyś mówił, że to on razem z przyjaciółmi je zniszczył - wtrącił się Ted.
    Hermiona otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale pani Weasley jej przerwała.
- Dobrze, już dobrze, możecie kontynuować - poprosiła pani Weasley.
- Klepsydra zaczęła się kręcić i rozbłysło światło. I nagle znaleźliśmy sie tutaj - powiedział Teddy. - Znaczy w waszym roku.
- Wiecie jak wrócić? - zapytała Tonks.
- Nic mi nie przychodzi do głowy - powiedziała Victoria.
- Mnie również - dodał Edward.
- Ciociu Hermiono, a ty wiesz, jak mamy wrócić? - zwróciła się Lily do Granger.
- Niestety nie - odparła dziewczyna.
- Dziwne - powiedziała Rose. - Pierwszy raz słyszę, żebyś czegoś nie wiedziała.
      Wszyscy w kuchni zaśmiali się, a Hermiona spłonęła rumieńcem.
- Późno się zrobiło - ogłosiła Molly. - Dzieci, idźcie już spać.
      Zewsząd rozległy się protesty. Pani Weasley ciężko westchnęła i rozejrzała się po smutnych buziach wnuków i zbuntowanych twarzach dzieci.
- Jeśli pójdziecie spać teraz, to jutro zrobię czekoladę.
     Protesty od razu ucichły i dzieci ruszyły do swoich pokoi, a za nimi pani Weasley.
- Kto chce herbaty? - zapytała Tonks, podnosząc się z krzesła. Na jej pomysł większość zareagowała z aprobatą. - Pójdę zrobić.
- Pomogę pani - zaoferowała Victoria i zniknęły kuchni.
      Po jakiś czasie do salonu wróciła Molly oraz wybranki obojga Lupinów. Wyglądało na to, ze Tonks i Victoria bardzo dobrze się dogadywały. W momencie gdy tace z kubkami z herbatą znalazły się na stole, rozległy sie wrzaski pani Black.
- Ciekawe kogo niesie o tak później porze? - zdziwił się Artur.
     Remus poszedł do holu i po chwili wrócił razem z Albusem Dumbledorem.
- Witajcie - przywitał się dyrektor.
- Co pana tu sprowadza? - zapytał Bill.
- Alastor powiedział, żebym przyszedł jak najszybciej - Albus rozejrzał się po pokoju i zauważył Teda oraz Victorię. - Kim jesteście, jeśli wolno mi spytać?
- To, dyrektorze, jest Victoria i Ted - powiedział Artur. - Przybyli z przyszłości.
- Z przyszłości, powiadasz - dyrektor zamilkł na chwilę. - Wiecie jak macie wrócić do swoich czasów?
- Nie, profesorze - odpowiedział Teddy.
- Jutro zwołamy zebranie Zakonu i spróbujemy wam pomóc. Wybaczcie, ale teraz muszę wracać do szkoły.
Dobranoc.
                     ~*~*~*~*~*~*~*~*~
     Nimfadora kręciła się w łóżku. Poprawiła poduszkę, nakrywała i odkrywała się na zmianę. Wcześniej wypiła kubek gorącej czekolady. Nic nie pomogło. W końcu Tonks zrezygnowała z prób zaśnięcia. Założyła różowe, puchate kapcie i szlafrok, i wyszła ze swojego pokoju. Powędrowała korytarzem i zatrzymała się przed drzwiami. Przez szpary sączyło się swatało. Zapukała.
- Proszę - usłyszała i otworzyła drzwi.
     Pokój był skromnie urządzony. Szafa, komoda, regał na książki, biurko i łóżko. Na podłodze znajdował się ciemny dywan. Pod oknem stało łóżko. Ściany były pomalowane na niebiesko. Mimo skromności, sypialnia miała swój urok.
- Tonks? - Remus podniósł głowę znad książki, którą czytał, siedząc w łóżku. - Stało się coś?
- Nie mogę spać - wyznała. Podeszła do mężczyzny i położyła się obok niego. Lupina wyraźnie krępowała jej bliskość. - Daj spokój, przecież nie gryzę.
- W przeciwieństwie do mnie - powiedział cierpko Remus.
      Tonks spojrzała na niego z rezygnacją.
- Dobrze, że Teddy nie jest takim pesymistą, jak ty.
- Skąd wiesz? - zdziwił się mężczyzna.
- Victoria mówiła.
- Co ma Victoria do Teda? - zapytał Remus, głupiejąc coraz bardziej.
         Nimfadora wzruszyła rękoma w geście załamania.
- Faceci na prawdę są tępi i ślepi - oznajmiła cierpiętniczym głosem.
    Lupin spojrzał na nią nic nie rozumiejąc.
- Nie ważne. Czemu nie możesz spać?
- A jak myślisz?
- Ted - zgadł Remus.
- Dokładnie.
        Przez chwilę milczeli, nie wiedząc co powiedzieć.
- Spotyka sie z Victorią - powiedział nagle Dora.
- Serio?
- Serio, serio. Chcesz wiedzieć co jeszcze powiedział mi Vicki? - zapytała Tonks, uśmiechając się.
- No, mów.
- Nie powiem ci - Nimfadora pokazała Lupinowi język.
- Tonks - powiedział Remus z udawanym oburzeniem.
- Bardziej się ucieszysz, jeśli jutro sie dowiesz - rzuciła na swoja obronę, Dora. - Mogę zostać?
- Jak nie będzie ci przeszkadzało światło, to możesz.
                   ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
      Victoria siedziała przy stole w kuchni i piła herbatę. Nieświadomie pogłaskała się po zaokrąglonym brzuchu. Uśmiechnęła się na myśl, że rośnie w niej nowe życie. Miała dopiero osiemnaście lat, ale na przyszłe macierzyństwo cieszyła się ogromnie. Było jej smutno z jednego powodu. Ted jeszcze z nia nie rozmawiał na temat dziecka. Nie była zła, co to to nie. Jej chłopak pierwszy raz widział swoich rodziców. Miał prawo sie nimi nacieszyć.
       Nagle usłyszała kroki. Drzwi otworzyły się i stanął w nich Teddy. Victoria wstała z miejsca i podeszła do zlewu. Młody Lupin podbiegł do niej i przytulił się do jej pleców.
- Przepraszam, skarbie - wyszeptał Victorii do ucha. - Powinienem był wcześniej z tobą porozmawiać. o nas i o naszym dziecku. Nie gniewaj się na mnie.
- Nie gniewam - Victoria odwróciła się do chłopaka i pocałował go. - A ty jesteś na mnie zły?
- Czemu miałbym być zły? - zdziwił sie Lupin.
- Nie prosiłeś się o dziecko w wieku dwudziestu lat.
- Kochanie, nie wiem czy wiesz, ale wiatropylna, to ty nie jesteś.
- Więc się cieszysz? - zapytała z nadzieją Vicki.
- Jak wariat - szepnął i złożył jej ustach delikatny pocałunek.
    Ted zaczął przeszukiwać kieszenie. Wyjął małe pudełeczko i ukląkł przed swoja dziewczyną. W pudełku znajdował się skromny, ale śliczny pierścionek.
- Victorio Weasley, kocham cie nad życie i szaleje za tobą. Pragnę być z tobą do końca życia, na dobre i złe. Obiecuję dbać o ciebie i nasze dziecko - chłopak an chwile przerwał, by spojrzeć na swoja ukochaną. W oczach Victorii zalśniły łzy. - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją zoną?
     Vicki pokiwała głową. Teddy wsunął an jej palec pierścionek. Dziewczyna otarła łzy i przytuliła się do swojego narzeczowego.
- Kocham was - powiedział Lupin, całując Victorię w czoło.
- A my ciebie - głos dziewczyny drżał od wzruszenia.